Moja zasada przy robieniu wszystkich przetworów z owoców jest taka, aby nie dodawać do nich ani grama cukru. Nawet nie chodzi o to, że cukier to zło 😉 ale jest on zupełnie niepotrzebny. Warunek jest jeden – potrzebujecie pięknych, dojrzałych i świeżych owoców. Za węgierkami na te powidła chodziłam po wszystkich okolicznych straganach, warzywniakach i targach. W końcu znalazłam! Dodałam pomarańczę – bo proporcja jest banalnie prosta – jedna pomarańcza na trzy kilo śliwek, cynamon w laskach, szczyptę soli i to tyle.
CO I JAK
- Śliwki dokładnie myję, kroję na pół oczyszczam z pestek i ogonków. Przekładam do dużego garnka z grubym dnem.
- Pomarańczę dokładnie myję, sparzam wrzątkiem. skórkę ścieram na grubej tarce, a pozostałą część blenduję. Całość (skórkę i zblendowany miąższ) łączę ze śliwkami.
- Dodaję laski cynamonu i szczyptę soli. Całość mieszam i zagotowuję. Na małym ogniu gotuję śliwki do momentu, aż będą odpowiednio miękkie. Ja przez pierwsze 20 minut gotowałam je pod przykryciem, a następnie 2-3 godziny na małym ogniu bez pokrywki. Co jakiś czas śliwki należy przemieszać i pilnować, aby się nie przypaliły.
- Tuż przed przelaniem dokładnie myję i wyparzam wrzątkiem słoiki oraz pokrywki. Wycieram je czystą ściereczką.
- Do słoików przelewam gorące powidła, od razu zakręcam i stawiam słoiki do góry dnem – do czasu wystygnięcia. U mnie wieczka ładnie się zassały i nie wymagały dodatkowej pasteryzacji.