Gotowane ziemniaki, albo inaczej “ziemniaki z wody” zdarza mi się jeść bardzo rzadko, nie mówiąc już o ich przygotowywaniu. Pomimo to widok obranych kartofli, pyr czy jak kto tam woli, bulgoczących w osolonej wodzie nie jest u mnie w domu taki rzadki. Dlaczego? Pierwszym powodem są oczywiście wszelkiego rodzaju “okołoziemniaczane” kluski – takie jak knedle, śląskie, albo gnocchi. Dla mnie jednak gotowane ziemniaki (i pozostała z tego gotowania, pełna skrobi woda) to też podstawa najlepszego ciasta drożdżowego.

Ciasto z tego przepisu jest wilgotne, dobrze się wyrabia i naprawdę długo pozostaje miękkie. Zresztą od dawna już je znacie – np. z tych drożdżówek (link) – ale dziś w okrągłych, rumianych bułeczkach wylądowały późnojesienne wiśnie i moja królowa serów – ricotta.


CO I JAK

  • Zagniatanie i wyrastanie ciasta drożdżowego:
    • Ziemniaki obieram, gotuję w osolonej wodzie (zostawiam 2 łyżki wody z gotowania!).
    • Ugotowanie ziemniaki od razu przeciskam przez praskę lub rozgniatam dokładnie widelcem.
    • Tak przygotowane puree ziemniaczane odstawiam do wystygnięcia (powinno być letnie).
    • Mleko podgrzewam, pozostałe składniki powinny być w temperaturze pokojowej.
    • Wszystkie składniki na ciasto (z wyjątkiem masła) wyrabiam w dużej misce na gładką masę (w dłoniach lub przy użyciu robota kuchennego, końcówka: hak).
    • Kiedy ciasto będzie gładkie dodaję miękkie masło i ponownie całość dokładnie wyrabiam.
    • Przykrywam czystą ściereczką i odstawiam w ciepłe miejsce* na ok. 1 godzinę.
  • Wiśnie rozmrażam, a jeśli używam świeżych – oczyszczam je z pestek i ogonków. Odsączam z soku (jeśli puściły go w czasie rozmrażania) i łączę je z drobno pokruszoną białą czekoladą i mąką ziemniaczaną. Ricottę dokładnie mieszkam z cukrem waniliowym.
  • Formowanie drożdżówek i drugie wyrastanie:
    • Wyrośnięte ciasto uderzam pięścią, aby uwolnić z niego powietrze.
    • Lekko wyrabiam, a następnie dzielę na 12 równych części.
    • Z pierwszej części formuję kulkę i rozwałkowuję ją na oprószonym mąką blacie (ø 13 cm).
    • Na środku rozsmarowuję czubatą łyżeczkę ricotty (brzegi powinny pozostać “czyste”).
    • Na warstwę ricotty wykładam czubatą łyżkę przygotowanych wcześniej wiśni (uważam, aby na każdej drożdżówce była mniej więcej równa ilość czekolady).
    • Brzegi drożdżowego okręgu sklejam szczelnie do góry (kształt podobny do khinkali).
    • Następnie delikatnie wyrabiam w dłoniach na kształt symetrycznej kulki.
    • Powtarzam z pozostałymi częściami ciasta.
    • Tak przygotowane drożdżówki układam – łączniem do dołu – na blaszce wyłożonej wcześniej papierem do pieczenia w ok. 8 cm odstępach. Odstawiam w ciepłe miejsce do wyrośnięcia na ok. 20 minut.
  • Piekarnik nagrzewam do 190°C (góra i dół, z termoobiegiem).
  • Przygotowuję kruszonkę:
    • Wszystkie składniki na kruszonkę mieszam ze sobą.
    • Wyrabiam je palcami tak aby powstały grudki.
  • Wierzch wyrośniętych drożdżówek smaruję jajkiem wymieszanym z łyżką mleka i posypuję dużą ilością kruszonki.
  • Piekę przez ok. 18 minut lub do momentu, aż ciasto będzie rumiane.
  • Ciepłe drożdżówki podaję od razu lub dodatkowo polewam cytrynowym lukrem (cukier puder łączę z sokiem z cytryny w proporcjach – ok. 1 szklanka cukru na 5 łyżek soku).

* Moim zdaniem najlepszym patentem na to wszechobecne w każdym drożdżowym przepisie „ciepłe miejsce”, w którym wyrasta nam ciasto jest wstawienie miski z kulą ciasta do garnka z ciepłą wodą. Woda nie może być pod żadnym pozorem wrząca – zabija to drożdże. Jej temperatura powinna być zbliżona do tej w której my bierzemy ciepłą kąpiel 🙂 Ewentualnie możecie wstawić miskę z ciastem do minimalnie nagrzanego piekarnika (ok. 40 °C).