Samosa, jedna z bardziej charakterystycznych środkowo azjatyckich przekąsek. Na pewno kojarzycie te zlepione z chrupiącego ciasta i wypełnione rozmaitymi farszami “piramidki” (bo choć kształty mogą być różne, to chyba właśnie trójkątne samosy  najczęściej spotykamy w polskich restauracjach?).

To w ogóle bardzo ciekawe, że większości osób, które pytałam samosa kojarzy się wyłącznie z kuchnią Indyjską. A przeczytałam kiedyś, że tak naprawdę pochodzi z Persji i jest daniem bardzo popularnym w całej Centralnej Azji, a nawet w Afryce Północnej i Wschodniej.

Jak więc możecie się domyślić ile miejsc tyle pomysłów na samosę. Chociaż właściwie ile osób ją robiących tyle różnych farszy, kształtów, przepisów na ciasto i sposobów smażenia. My dziś zrobimy  bardzo prostą warzywną wersję. Farsz zawiniemy w ciasto podobne do ciasta kruchego (ale masło zastąpimy olejem oraz nie dodamy jajka), a następnie – co ciekawe – samosy będziemy dość długo gotować (aż 35 minut) na ciepłym, ale nie gorącym oleju.


CO I JAK

WARZYWNY FARSZ

  • Ziemniaki gotuję do miękkości w osolonej wodzie i odstawiam do wystudzenia. Wystudzone ziemniaki obieram i dokładnie rozgniatam widelcem lub przeciskam przez praskę.
  • Cebulę obieram i drobno siekam. Imbir ścieram na tarce. Chilli kroję w cienkie plasterki. Nasiona kolendry rozgniatam w moździerzu na pył.
  • Na dużej patelni rozgrzewam olej i dodaję nasiona kuminu. Całość podsmażam na średnim ogniu przez ok. 2 minuty.
  • Następnie dodaję posiekaną cebulę i chill oraz starty imbir. Smażę przez kolejne 5 minut.
  • Dodaję zamrożony groszek, rozgniecione ziemniaki, kurkumę, kolendrę i łyżeczkę soli.
  • Całość podsmażam przez ok. 3 minuty, następnie zdejmuję z ognia i dodaję posiekaną drobno świeżą kolendrę oraz doprawiam całość solą do smaku*.

* Farsz powinien być odrobinę bardziej słony niż smak, który chcemy uzyskać finalnie (w czasie smażenia samos farsz straci odrobinę “słoności”).

CIASTO

  • Mąkę mieszam z solą, a następnie dodaję olej. Całość wyrabiam w chwilę, do uzyskania konsystencji “kruszonki” (w dłoniach lub przy użyciu robota kuchennego, końcówka: hak).
  • Dodaję wodę i całość wyrabiam do uzyskania gładkiej konsystencji (u mnie ok. 10 minut).
  • Naczynie z ciastem przykrywam wilgotną ściereczką i odstawiam na ok. 30 minut.

FORMOWANIE

  • Ciasto dzielę na 5 równych części, każdą z nich formuję w kulkę. Uformowane kulki, których nie będę w danym momencie używać przykrywam wilgotną ściereczką, aby nie wyschły.
  • Pierwszą kulkę lekko oprószam mąką i rozwałkowuję na owalny kształt (o wymiarach ok. 10 cm szerokości i ok. 15 cm długości), który następnie kroję na pół – zob. na zdjęciach poniżej.
  • Pierwszą połówkę układam na oprószonym mąką blacie w ten sposób, aby “płaski” (obcięty) bok znajdował się na dole, bliżej mnie. Tak ułożony kawałek lekko rozwałkowuję, aby jeszcze “pocienić” ciasto. Następnie oba rogi składam do środka i zlepiam je delikatnie ze sobą tak, aby w środku powstała swego rodzaju sakiewka – zob. na zdjęciach poniżej.
  • Tak powstałą sakiewkę układam sobie na wewnętrznej części dłoni, otworem do góry. Sprawdzam delikatnie czy połączone wcześniej brzegi ciasta są ze sobą dokładnie zlepione i jeśli tak, to wypełniam ją przygotowanym wcześniej i wystudzonym farszem (u mnie ok. 2 czubate łyżeczki farszu na jedną samosę).
  • Wypełnioną farszem samosę “nakrywam” półokrągłym brzegiem i dokładnie zlepiam jej krawędzie. Odkładam na czystą ściereczkę.
  • To samo powtarzam z pozostałym ciastem. Łącznie powinnam otrzymać 10 samos.

SMAŻENIE

  • Olej przelewam do głębokiej patelni / woka, podgrzewam go tak aby był ciepły, ale nie gorący (powinien mieć temperaturę ciepłej kąpieli, ok. 40°C).
  • Do ciepłego oleju wkładam pierwszą partię samos (u mnie na raz zmieściło się 5) i gotuję ją w oleju, na średnim ogniu, przez ok. 35 minut – do czasu aż samosy będą złociste i chrupiące (w połowie czasu przekładam samosy na drugą stronę).
  • Gotowe, rumiane samosy przekładam na talerz wyłożony wcześniej ręcznikiem papierowym i dokładnie odsączam je z nadmiaru tłuszczu.
  • Podaję od razu na ciepło z prostym sosem curry (1/2 szklanki dobrej jakości jogurtu wymieszane z czubatą łyżeczką przyprawy curry) lub z sosem z tamaryndowca (przepis poniżej)

SOS TAMARYNDOWY

  • Pastę z tamaryndowca dokładnie mieszam z ciepłą wodą w małym rondelku.
  • Dodaję wszystkie pozostałe składniki sosu i całość, co jakiś czas mieszając, podgrzewam na małym ogniu przez około 5 minut. Zdejmuję z ognia i odstawiam do wystudzenia.