Moim zdaniem najlepsza dyniowa zupa na blogu! Ma idealnie kremową konsystencję, jest lekko pikantna i – szczerze mówiąc zupełnie przypadkiem – całkowicie wegańska (o ile nie podacie jej z masłem szałwiowym, z którym smakuje jeszcze bardziej obłędnie).
CO I JAK
- Bulion przygotowuję zgodnie z tym przepisem: (przepis).
- Dynię myję, obieram ze skóry, wyjmuje włóknisty środek razem z pestkami. Miąższ dyni kroję na drobniejsze kawałki i piekę w piekarniku nagrzanym do 200°C (góra i dół, z termoobiegiem) – do czasu aż dynia będzie miękka (u mnie ok. 30 minut)*.
- Cebulę kroję w kostkę i podsmażam w garnku na oliwie, na małym ogniu przez ok. 10 minut.
- Jeśli używam chili – drobno je siekam i dodaję na ostatnie 3 minuty smażenia cebuli.
- Do cebuli dodaję pastę curry, kurkumę, nerkowce, upieczoną dynię i całość podsmażam.
- Dodaję bulion, zgotowuje go, a następnie zmniejszam ogień i gotuję przez ok. 15 minut.
- Całość miksuję blenderem na gładką masę, a następnie przecieram przez sitko.
- Gładki krem łączę z mlekiem kokosowym i doprawiam solą.
- Zupę podaję z kleksem mleka kokosowego i ze świeżym chilli oraz kolendrą lub – w wersji niewegańskiej – z palonym masłem szałwiowym (masło roztapiam na patelni na małym ogniu, dodaję kilkanaście listków szałwii, doprawiam świeżo zmielonym pieprzem i solą. Listki smażę na maśle, na małym ogniu przez około 3 lub 4 minuty – powinny zrobić się lekko chrupkie).
* Możecie użyć dyni Hokkaido, wtedy nie będzie konieczne jej obieranie. Ja zwykle wstawiam ją w całości do piekarnika i usuwam z niej miąższ już po upieczeniu i wystudzeniu.